Treści na Forum Bankier.pl publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją... Bankier.pl nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl art. 39 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi. Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.
Niemcy największa gospodarka UE - zadłuzenie Niemiec to 1,5 bln Euro !!!
W wiadomościach podali że plan ratunkowy to 1,5 bln Euro z czego Niemcy maja dać 0,5 bln Euro, ale tylko 100 mld Euro w pieniadzu od obywateli, a 400 mld Euro jako gwarancje rządowe (bez pokrycia). Nie ma żadnego ratunku przed KRACHEM !!!!!!!!1
przeanalizujmy:
Republika Zadłużonych Niemiec
Niemcy · gospodarka Niemiec · kryzys finansowy · 2008-08-04
http://www.staatsverschuldung.de http://www.staatsverschuldung.de
Niemieckie zadłużenie rośnie w zastraszającym tempie
Napisałem już, że głównymi zmorami dzisiejszych Niemiec są trwałe bezrobocie i groźba załamania się systemu emerytalno-rentowego, ale są jeszcze trzecie ręce, co duszą Niemcy, a mianowicie niebotycznie wysoki dług publiczny. Jak obliczyli złośliwcy, co sekundę ten dług, wynoszący już około półtora biliona euro powiększa się (licząc tylko same odsetki) o co najmniej 474 euro. Co to oznacza w praktyce, można obserwować na internetowym zegarze zadłużenia państwa niemieckiego .
W obiegu pojawiła się już ironiczna nazwa obecnego państwa niemieckiego – Republika Zadłużonych Niemiec (Schuldenrepublik Deutschland) zamiast Republika Federalna Niemiec (Bundesrepublik Deutschland). Przy tym nie ma żadnej nieodpartej konieczności, aby Niemcy tonęły w długach. Co zatem sprawia, że tak jednak się dzieje? O ile sam fakt istnienia ogromnego zadłużenia publicznego budżetu federalnego, krajów związkowych, miast i gmin nie jest specjalnie ukrywany (bo też i za bardzo się nie da) to przyczyny, z powodu których takie zadłużenie powstało i rośnie, jawią się jako…
Publiczna tajemnica państwowa
Czy jednak na dobrą sprawę można ukryć stan spraw jakiegoś większego państwa, posiadającego (chciał nie chciał) niezliczone powiązania zagraniczne, przed tymi, którzy pragną go poznać? Nie udało się to nawet Związkowi Radzieckiemu w „okresie zastoju” (1965-85). Skoro tak to wyglądało w odniesieniu do państwa totalitarnego, w którym pragnący ukryć swoje błędy rządzący byli panami życia i śmierci obywateli, to tym bardziej znajduje to zastosowanie wobec dzisiejszej RFN, nawet jeżeli radykalni przeciwnicy panującego w niej obecnie porządku nazywają ją „republiką kolesiów i pozorną demokracją” (Amigo-Republik und Scheindemokratie).
„Kim są wierzyciele długu publicznego, pozostaje jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic tej republiki. Nawet firma powołana przez władze federalne w celu zaciągania kredytów i będąca ich stuprocentową własnością – Agencja Finansowa Republiki Federalnej Niemiec (Bundesrepublik Deutschland Finanzagentur) nie zna imion i nazwisk kredytodawców. Nie brak ludzi i instytucji śmiertelnie poważnie zainteresowanych odpowiedzią na pytanie: w czyjej kieszeni siedzi Republika Federalna – powiada Robert Knapp, rzecznik tej Agencji. Jednak obecnie obowiązujące prawo surowo wzbrania «naruszania materialnych i politycznych interesów tych, którzy nabywają papiery federalne.» Otwartym tekstem – tajemnica bankowa.” – napisała publicystka tygodnika „Die Zeit”.
Niby jest demokracja, polityka jest uprawiana jawnie, a tu proszę. Podatnicy nie mają prawa wiedzieć, komu z ich podatków wypłaca się co roku 60, 70, ostatnio już 80 miliardów euro samych tylko odsetek. Tyle tylko, że w internecie, jeśli dobrze pogrzebać, można znaleźć te dobrze strzeżone wiadomości. Państwo wypuszcza na rynek obligacje skarbowe (są jeszcze inne ich nazwy, ale chodzi cały czas o to samo) płatne po określonym okresie i oprocentowane w określonej wysokości, w określonej ilości, z numerami seryjnymi i nie jest w stanie zrobić tego pod stołem. Te obligacje muszą być denominowane w określonej walucie (być do nabycia np. za euro albo za dolary). Następnie ogłasza się reklamy w prasie gospodarczej i ogólnej krajów, w których dane obligacje mają zostać sprzedane osobom prywatnym oraz instytucjom. Instytucje takie jak banki muszą co najmniej raz do roku publikować sprawozdania finansowe, itd. Wystarczy zatem dobrze poszperać w odpowiedniej prasie, aby ustalić, w jaką stronę odbywa się wielki, międzynarodowy przepływ pieniędzy i w czyich sejfach znajduje się w danej chwili ich ten czy inny strumień. Chodzi oczywiście o te wielkie sejfy, ponieważ fakt, że pani XY czy też pan YZ nabył(-a) pięć czy dziesięć obligacji skarbu własnego czy obcego państwa, nie ma istotnego znaczenia w skali dokonywanych operacji.
Głównymi wierzycielami państw są bowiem wielkie banki itp. przybytki. W przypadku Niemiec są to dwa wielkie banki niemieckie: Deutsche Bank i Dresdner Bank (jeszcze w czasach Cesarstwa należały do wyjątkowo elitarnego klubu czterech wielkich banków prywatnych, mających ogromny wpływ na gospodarkę), oraz dwie wielkie instytucje finansowe Stanów Zjednoczonych: Merrill Lynch i Morgan Stanley.
Gospodarka Niemiec w naszych tekstach
* Zakłady Henkla w Genthin – bajka ze smutnym zakończeniem
* System emerytalny Niemiec. Z czego będą Niemcy żyć na starość?
* Bogate Niemcy, biedni Niemcy
Te ostatnie to prawdziwe giganty globalnych rynków finansowych, zajmujące się wszystkim, łącznie z powierzaniem dochodowych stanowisk wysoko postawionym politykom z całego świata. Jednocześnie zarządzają też wielkimi funduszami powierniczymi, w skład których wchodzi też owe po kilka obligacji skarbowych drobnych ciułaczy i które mają takie rozmiary, że (z wyjątkiem załamań spowodowanych przez najostrzejsze kryzysy polityczne) właściwie rzecz biorąc wyłącznie one dyktują warunki na giełdach w skali światowej. Mając takie wpływy ponoszą też chciał nie chciał sporą część odpowiedzialności za globalizm i jego skutki.
Inna publiczna tajemnica rządu niemieckiego to fakt, że już od jakichś trzydziestu lat nie spłaca się kapitału długu państwowego. Helmut Kohl – „pierwszy kanclerz zjednoczonych Niemiec”, jak go nazywali pochlebcy, odbierając należną chwałę Bismarckowi – wprowadził bowiem taki zwyczaj, że na pokrycie poprzednich pożyczek państwo brało nowe. W wyniku w ciągu 16 lat swoich rządów potroił zadłużenie, zrzuciwszy winę za to na koszty podciągania byłej NRD do zachodniego poziomu. Ujawnił to Hans Eichel – minister finansów u Schrödera. Z czego zatem żyją banki i wielkie instytucje finansowe, które niemieckim zobowiązaniom skarbowym bezustannie przyznają najwyższą ocenę wypłacalności? Z odsetek i odsetek od odsetek.
Komu służy góra długów?
To pytanie właściwie rzecz biorąc pokrywa się z pytaniem, skąd się ta góra długów wzięła i w jaki sposób się powiększa. Po pierwsze, trzeba wyraźnie stwierdzić, że wszelkiego rodzaju papiery wartościowe wystawione albo gwarantowane przez państwo, a zwłaszcza państwo bogate, jakim były i mimo wszystko wciąż jeszcze są Niemcy, stanowią jeden z filarów tzw. rynku finansowego. Osobiście nie zaliczam się do grona skrajnych radykałów, domagających się zamknięcia giełdy, prywatnych banków itd. czyli likwidacji rynku finansowego jako rzekomo będącego wyłącznie jednym z głównych narzędzi czynienia wielkiego zła całym narodom. Przeciwnie, uważam, że bez rynku finansowego życie współczesnego człowieka stałoby się równie trudne jak bez elektryczności i wszystkich urządzeń, które dzięki niej działają. Określając rzecz wprost, najnowsza historia wykazała, że bez tzw. instrumentów finansowych i w ogóle swobodnego obrotu kapitałowego możliwe jest wyłącznie zapewnienie równej nędzy dla wszystkich z wyjątkiem wąskiej kasty orwellowskich równiejszych.
Zdaniem rozsądniejszych krytyków obecnej sytuacji na rynkach finansowych (pod którym się podpisuję) nie jest jednak rzeczą obojętną tak z punktu widzenia celowości ekonomicznej, jak podstawowych zasad moralnych, jakie instrumenty finansowe są stosowane i jakie są ich ustawienia. Państwo ma prawo, a nawet obowiązek współdziałać w podtrzymywaniu i rozwijaniu rynku finansowego, ale powinno to czynić w sposób rozumny i odpowiedzialny. Działacze partyjni wysunięci na stanowiska rządowe nie mają w gruncie rzeczy najmniejszego demokratycznego umocowania do obciążania następnych pokoleń skutkami niekontrolowanego wzrostu długu publicznego, wyssania z rynku finansowego środków, które mogłyby zostać przeznaczone na korzystne dla wszystkich inwestycje w środki produkcji, postęp techniczny itd. Obligacje skarbowe są bowiem obecnie z reguły najwyżej oprocentowanymi papierami wartościowymi, co jest jakimś obłędem z punktu widzenia celowości ekonomicznej.
Dochód, jaki można z nich otrzymać powinien bowiem znajdować się co najwyżej gdzieś pośrodku na tabeli opłacalności instrumentów finansowych, a to z dwóch bardzo ważnych powodów. Obligacje skarbu państwa są najpewniejszymi papierami wartościowymi na rynku finansowym. Ich spłatę gwarantuje fakt rozporządzania przez państwo stałymi i bardzo wysokimi dochodami. Pewność, że inwestor finansowy otrzyma z powrotem swój kapitał wraz z obiecanymi odsetkami z powrotem w określonym terminie, w zupełności wystarczy, aby zapewnić pełną zbywalność państwowych obligacji. Po drugie, wysokie zyski powinno się zapewnić przede wszystkim udziałowcom firm, osiągających je dzięki skutecznemu prowadzeniu normalnej działalności gospodarczej, od wyników której zależy ujemny albo dodatni bilans gospodarki narodowej oraz gospodarczych bloków państw, takich jak UE. Akcje powinny być bardziej opłacalne niż obligacje; lokowanie kapitału w produkcję, handel i usługi bardziej niż trzymanie pieniędzy na kontach bankowych. By to udowodnić, nie trzeba żadnej ideologii ani wymyślnych teorii ekonomicznych. Podpowiada to po prostu zdrowy rozsądek i poczucie odpowiedzialności.
Jeśli rządzący lekceważą jedno i drugie, nie powinni liczyć na to, że uda im się to w dzisiejszych czasach ukryć przed opinią publiczną, jak to już było wyżej do wykazania. Prędzej czy później zawiodą również wszelkie próby wmawiania zwykłym ludziom, że wszystko jest w najlepszym porządku. Jak stwierdza w swoim opracowaniu na temat zadłużenia krajów wschodnioniemieckich doktorant uniwersytetu w Bremie Karol Mai (Karl Mai):
„Ogólne tło ekonomiczne całej tej historii stanowi bowiem powszechna dążność polityków do systematycznego przerzucania jak największej części prywatnych nadwyżek pieniężnych do kasy wydatków publicznych. Rosnąca góra długów państwowych gwarantuje zarazem rosnącą pulę odsetek, dzięki której powiększa się majątek odpowiednio wybranych osób prywatnych kosztem płacących podatki obywateli. Jednakowoż owa góra długów jest w istocie wyłącznie «odwrotną stroną medalu» nowoczesnej infrastruktury publicznej, którą sfinansowała i nadal finansuje przy pomocy wysokich podatków.”
Kolejną publiczną tajemnicą Republiki Federalnej jest bowiem fakt już wyłącznego „przejadania” tej góry długów w postaci wydatków na bardzo wysokie wypłaty dla samych polityków partii władzy, biurokracji i (w najmniejszej mierze) bezrobotnych oraz innych potrzebujących. Ta polityka cwaniaka pochłania obecnie już 25 % wydatków budżetowych, przeznaczonych na spłatę odsetek zwykłych oraz karnych. W dawnej RFN, opartej na porządku ordoliberalnym, dochody osób będących funkcjonariuszami państwa (utrzymywane przeważnie na poziomie zbliżonym do średniej krajowej płacy w przemyśle) albo znajdujących się na utrzymaniu systemu ubezpieczeń społecznych wypłacano bowiem z bieżących dochodów skarbowych oraz osobnych kas ubezpieczeniowych. Pieniądze z obligacji skarbu państwa przeznaczano na zupełnie inne cele.
Mam przed sobą tygodnik „Der Spiegel” z 23 XII 1968. Na stronie 133 znajduje się całostronicowe ogłoszenie reklamowe o nader pouczającej treści. Przytoczę tu kilka zdań: „Przedsięwzięcie gospodarka narodowa. [...] Ryzyko i spekulacje są wykluczone. Jednak właśnie dzięki temu Państwa zysk jest stały. Nabywając obligacje federalne uczestniczą Państwo w rozwoju naszej gospodarki narodowej, ponieważ pochodzące z nich fundusze są przeznaczone na inwestycje w gospodarkę. To podwójna korzyść, oczywista dla każdego. [...] Władze federalne, kolej i poczta realizują przy pomocy środków z obligacji federalnych ważne projekty o znaczeniu ogólnopaństwowym. Dzięki nim powstają np. inwestycje w naukę i prace badawcze: nowe budynki uniwersyteckie, satelity telekomunikacyjne, nowoczesne urządzenia ułatwiające kierowaniem ruchu pociągów i jeszcze mnóstwo, mnóstwo, całe mnóstwo ciekawych i pożytecznych rzeczy. Te inwestycje się spłacają. Dzięki nim powstają stale nowe wartości, również materialne, które codziennie na nowo zapewniają pokrycie tych papierów wartościowych. To dzięki nim możliwy jest zdrowy, zrównoważony wzrost gospodarczy naszego kraju."
Co zdanie to wielka mądrość. Oto, w jakim celu państwo może, a nawet powinno robić długi. Oczywiście do wysokości umożliwiającej w razie potrzeby ich szybką spłatę ze środków budżetowych oraz rezerw. Okazuje się, że rządzenie jest w gruncie rzeczy taką samą pracą jak każda inna; można sumiennie wykonywać swoje obowiązki albo postępować zupełnie na odwrót.
A propos rezerw. W okresie pierwszych dwudziestu pięciu lat po drugiej wojnie światowej każde państwo zachodnie, ale również wiele państw Trzeciego Świata prócz bieżącego budżetu posiadało rezerwy złota i walut wymienialnych i starało się je powiększać. Podstawę tych rezerw stanowiły cła oraz podatki od importu i eksportu. W razie poważnych kłopotów rząd czerpał z tych rezerw, zobowiązując się w zamian w banku centralnym do ich uzupełnienia w okresie wysokiej koniunktury. Ideologia globalizmu wzbrania obecnie państwom pożyczania samym sobie, nawet jeśli ich gospodarki narodowe uzyskują (tak jak niemiecka) ogromne dochody eksportowe.
Jak się wydostać z tej pułapki?
Dług długowi nierówny. To banalne stwierdzenie ekonomia rozumiana jako wiedza uniwersytecka uściśla wyjaśniając, że ciężar zadłużenia państwa dla gospodarki narodowej zależy od jego (wyrażonej w procentach) wielkości w stosunku do dochodu narodowego brutto (skrót ang: GBP), co jest wskaźnikiem podstawowym, ale także od występowania i wysokości deficytu budżetowego, stopy dyskontowej (podstawy oprocentowania pożyczek bankowych) oraz oczywiście oprocentowania i terminu spłaty kapitału długów państwowych.
W przypadku gdy nie dochodzi do spłaty kapitału (niem.: Tilgung), co od końca lat siedemdziesiątych zdarza się państwu niemieckiemu coraz częściej, naliczane są odsetki od odsetek. To już jest narastająca groza i katastrofa. Wystarczy podać jako przykład, że niespłacony dług w wysokości 100 euro oprocentowany na 7 % (to dość korzystna stopa jak na dzisiejszy kredyt), o ile nie będzie się spłacać również odsetek, po 50 latach wzrośnie do 2950 euro, a po 137 latach osiągnie już milion (!),
Na możliwości zadłużania się rządu federalnego oraz krajów związkowych i władz municypalnych nałożono tylko dwa ograniczenia. Konstytucja przewiduje, że suma nowego zadłużenia w danym roku budżetowym nie może być wyższa niż suma zaplanowanych w budżecie inwestycji państwowych. To ograniczenie obchodzi się wyznaczając zawyżone sumy na inwestycje, które po wykonaniu budżetu odpisuje się na rezerwę albo inne działy. Pakt stabilizacyjny, obowiązujący od czasu podpisania układu w Maastricht państwa członkowskie UE, zabrania zadłużania każdego z tych krajów na sumę przekraczającą 60 % rocznego dochodu narodowego brutto. W praktyce rządy w Berlinie już dawno przekroczyły ten pułap, pewne bezkarności wobec stosunku sił zapewniającego Niemcom wraz z Francją decydowanie o obsadzeniu etatów w Komisji Europejskiej itd. Oddam znowu głos doktorowi Mai’owi:
„Tych reguł ograniczających nie wyprowadzono z jakiejkolwiek wiedzy fachowej o finansach i gospodarce, tzn. nie są w żaden logiczny sposób związane z «dopuszczalnością» zadłużenia wyrażonego w liczbach bezwzględnych w odniesieniu do obciążeń podatkowych. Prócz tego można wykazać, że te reguły zapychania deficytu są sprzeczne z celowością makroekonomiczną. O ile bowiem «konsolidacja» zadłużenia, dokonywana w okresie najsłabszej koniunktury może wpłynąć korzystnie na jej wzrost, o tyle efektywny popyt końcowy w gospodarce narodowej zostaje trwale zdławiony przez rygorystyczne ograniczenie siły nabywczej szerokich warstw ludności (przez zamrożone płace, niskie zasiłki, ograniczenie inwestycji) aż wreszcie dochodzi do powstania «negatywnego efektu mnożnikowego» tych wszystkich zjawisk. Zupełne zaniedbanie przewidywania makroekonomicznych skutków doraźnych posunięć «konsolidacyjnych» stanowi podstawowy błąd obecnej polityki finansowej.”
Od tych ogólnych stwierdzeń ekonomii politycznej przejdę do opisu na przykładzie z życia wziętym. Jedną z najciekawszych pozycji w programie niemieckiej telewizji państwowej jest rozszerzone wydanie codziennych wiadomości ZDF Mittagsmagazin, a to głównie ze względu na świetne minireportaże z kraju i ze świata. W wydaniu tego programu z 31 VII ukazano sytuację w Bremerhaven, gdzie zadłużone po uszy władze kraju związkowego Brema budują kosztem 900 milionów euro wielki park wypoczynku i rozrywki w nieczynnej (zbankrutowanej) części nabrzeży portowych i stoczniowych. W przedwojennej kamienicy, z oknami wychodzącymi wprost na ów ogromny plac budowy klepie biedę rodzina Hahn; matka barmanka i kelnerka w taniej garkuchni, ojciec trwale bezrobotny, dzieci chodzą w starych ciuchach, które rodzicielka wciąż od nowa pierze i łata. Byliby przymierali głodem, gdyż zasiłek dla bezrobotnych nr 2 (Arbeitlosengeld 2) nie przewiduje dodatków na dzieci w wysokości zabezpieczającej ich potrzeby, gdyby nie miłosierny dyrektor pobliskiego supersamu, który sporządził listę najgorzej poszkodowanych rodzin z najbliższej okolicy i dwa razy w tygodniu pozwala im przyjść na zaplecze po żywność, która jest bliska przeterminowania.
Rodziny Hahn (oraz około 30 % rodzin w Bremerhaven) nie stać na żadne rozrywki prócz telewizji i słuchania radia, na książki, na komputer dla dorastających dzieci, a nawet na kupno gazet. W niedalekiej przyszłości państwo Hahn wraz z dziećmi będą mogli pospacerować po dzielnicy rozrywek i popatrzeć sobie, jak bogaci się bawią. Ich sytuacja to katastrofa. Nie tylko ich osobista, ale całego miasta i kraju, którego siła nabywcza systematycznie się zmniejsza, a w związku z tym jego mieszkańcom brak tak perspektyw, jak nadziei.
Gdyby władze przestały robić długi, odczuwalnie zmniejszyły podatki oraz biurokrację i podjęły środki w celu puszczenia z powrotem w ruch przynajmniej części tamtejszego przemysłu, pan Hahn i jemu podobni rzuciliby się na wyścigi do pracy. Za zarobione pieniądze nabyliby towary i usługi spoza koszyka biologicznego przetrwania, napędzając koniunkturę i dając nowe miejsca pracy innym. Ta sytuacja miałaby tylko jedną ujemną stronę; część urzędników musiałaby porzucić wygodne biurka i poszukać sobie jakiejś konkretnej roboty. Niestety, to właśnie oni są władni podejmować decyzje w tej „republice kolesiów”, wolą więc robić długi, za które rachunki płaci Hahn, Schmidt i Weber.
Rzeczoznawca Związku Podatników (Bund der Steuerzähler) – Dieter Meyer, proponuje, aby dokonać jeszcze jednej, tym razem planowej i całościowej konsolidacji zadłużenia, zaciągając jeszcze kilka nowych pożyczek w celu umożliwienia bieżącej spłaty wszystkich odsetek. W międzyczasie przygotować mechanizm ich pokrycia wyłącznie z bieżących dochodów budżetowych. Kapitału przeważnie nie spłacać. W perspektywie dziesięcioleci wzrost gospodarczy oraz inflacja spowodują zmniejszenie realnej wartości tak odsetek, jak samego kapitału do tego stopnia, że „po kawałku” będzie można spłacić kapitał, uwalniając się wreszcie całkowicie od tej zmory.
Nieciekawe perspektywy zadłużonej Europy i świata
Powyższa mapka, pokazująca skalę zadłużenia publicznego dużych i średnich państw świata w odniesieniu do wielkości rocznego dochodu narodowego brutto, uwydatnia rozmiary problemu. Widać z niej jasno, że życie ponad stan nie jest wyłączną specjalnością nieudolnych następców Adenauera.
Rzecz jasna ta mapka nie wyjaśnia wszystkiego. W szczególności nie pokazuje, kto jest zadłużony u kogo. Wygląda to bowiem tak, że Rosja niemal całkowicie wyszła z kręgu dłużników i wierzycieli (spłaciwszy przed terminem całe swoje zadłużenie wobec Zachodu), Niemcy są zadłużeni u Amerykanów, a ci ostatni u Chińczyków. Najwyraźniej klucze do centralki z ładunkami wybuchowymi tego systemu, wykoncypowanego w Nowym Jorku, oddano w ręce decydentów w Pekinie. Tylko patrzeć, jak ci ostatni zrobią z tego podobny użytek jak trzydzieści pięć lat temu Arabowie ze swojego monopolu naftowego. Mamy do czynienia ze zbiorowym szaleństwem, ocierającym się o samobójstwo Zachodu. Chyba, że w tym szaleństwie jest metoda. Jaka, tego już nie podejmuję się zgadywać. Może ktoś z czytelników coś podpowie?
Błędna, bo stawiająca świat w obliczu widma Wielkiego Kryzysu ideologia globalizmu zawiera w sobie kilka ziaren prawdy. Największe z nich to globalne oblicze wielu poważnych wyzwań, którym nie są w stanie sprostać w pojedynkę nawet najpotężniejsze kraje. Czy aby jednak tym wyzwaniom będzie łatwiej stawiać czoła w sytuacji, gdy kilka najbogatszych krajów doprowadziło do postępującego bałaganu we własnych finansach publicznych i przestało podejmować wysiłki prowadzące do ich sanacji? Odpowiedź na to pytanie wydaje się jednoznaczna.
Świat przeżył już kiedyś podobny okres. W latach dwudziestych XX wieku Stany Zjednoczone – wierzyciel aliantów, odmówiły choćby tylko zmniejszenia długów wojennych. Rządy w Londynie i w dominiach z uporem godnym przywrócenia równowagi gospodarczej na świecie dążyły do utrzymania wartości walut strefy szterlingowej w stosunku do złota na poziomie z czasów królowej Wiktorii. Francja usiłowała wymusić odszkodowania wojenne od zrujnowanych Niemiec. Związek Sowiecki całkowicie wyszedł z tego systemu, odmawiając spłacania zobowiązań przedrewolucyjnych, a faszystowskie Włochy poszły za jego przykładem.
Receptą, jaką wymyślili wtedy finansiści z Wall Street, było powiększenie wielkości długów w skali światowej na drodze zapożyczania się wszystkich pozostałych na wszystkie strony. Przyczyniło się to walnie do wybuchu Wielkiego Kryzysu, ten zaś do kataklizmu drugiej wojny światowej. Obecnie urządza się podobne zabawy z paleniem banknotów siedząc na beczce prochu. Być może rozwiązanie mogłaby przynieść światowa konferencja w sprawie oddłużenia, np. przy pomocy wzajemnej likwidacji zobowiązań finansowych, ich zamiany na żywność i surowce, umorzenia części odsetek w zamian za wzmocnienie ochrony środowiska itd. Jedno wydaje się pewne. Albo ci, którzy nawarzyli tego piwa, znajdą jakiś sposób, aby je w miarę bezboleśnie wylać na trawę, albo będą musieli sami je wypić. Niestety, do spółki z milionami zwykłych ludzi, którzy nie mieli żadnego wpływu na podejmowanie krótkowzrocznych decyzji, a których wina polega na tym, że milczą w sytuacji, gdy trzeba protestować, co czyni ich nie tylko tchórzami, ale też wspólnikami swej własnej ruiny.
Źródła: http://powerforen.de/forum/showthread.php?t=132185
http://www.zeit.de/2004/21/Verteil__Effekte
http://209.85.135.104/search?q=cache:-AOnqmTKbCQJ:www.memo.uni-bremen.de/docs/m4804.pdf+ %22Stand+und+Perspektiven+der+ostdeutschen+L%C3%A4nderverschuldung%22&hl=pl&ct=clnk&cd=1&gl=pl
http://www.staatsverschuldung.de/ausweg1.htm
http://de.wikipedia.org/wiki/Bild:Public_debt_percent_gdp_world_map.PNG