~luciano

Chiny utopione w morzu dolarów

Chińskie rezerwy walutowe będą odgrywały znaczącą rolę w kształtowaniu trendów na rynkach finansowych w najbliższych latach. Warto się bliżej zastanowić nad losem 1,95 biliona dolarów zdeponowanych w skarbcu Państwa Środka.




Prawie dwa biliony dolarów, będące w posiadaniu Ludowego Banku Chin, oczywiście jedynie w niewielkiej części znajdują się w jego sejfie. Zgromadzone złoto warte jest ok. 30 mld USD i stanowi jedynie 1,5 proc. rezerw. Pozostałą część stanowią różne aktywa ulokowane za granicą, z czego 65-proc. udział mają papiery denominowane w dolarach – głównie obligacje rządu amerykańskiego. Choć chińskie rezerwy są największe na świecie, w podobnej sytuacji znajduje się Japonia z bilionem rezerw (z czego dwie trzecie ulokowane są w obligacjach skarbowych USA) oraz w mniejszej skali inne kraje azjatyckie.

Co nie tak z obligacjami?

Można zapytać, co złego jest w posiadaniu trzech bilionów dolarów ulokowanych na najbardziej płynnym rynku świata – w obligacjach amerykańskich? Otóż nie jest wcale takie pewne, czy rząd amerykański odda i ile warta będzie waluta, w której otrzymamy zapłatę. Zadłużenie Stanów Zjednoczonych sięga już 11 bilionów dolarów i przyrasta w bezprecedensowym tempie. Deficyt w zeszłym roku zamknął się w kwocie 459 miliardów, w tym roku szacuje się, że będzie to 1,75 biliona, a w kolejnych dwóch latach po bilionie. W ten sposób w 2011 r. amerykański dług znajdzie się na poziomie 100 proc. PKB. W takiej sytuacji koszty jego obsługi będą stanowić 3 – 4 proc. PKB.

Ryzyko bankructwa

Prawdopodobieństwo bankructwa Stanów Zjednoczonych jest coraz wyżej oceniane przez rynek. Credit Default Swap na 10-letnie obligacje USA w lipcu 2007 r. kwotowany był po 1,6 punktu bazowego, w marcu zeszłego roku było to już 16 punktów bazowych, a w marcu bieżącego roku zanotowano 97 punktów. Prawdopodobieństwo niewypłacalności USA wzrosło więc od początku światowego kryzysu sześćdziesiąt razy. Rząd amerykański dysponuje jednak wyjściem awaryjnym. Zadłużenie rządu USA jest denominowane w dolarach, a akurat tej waluty Amerykanie mogą mieć łatwo pod dostatkiem. Wystarczy więc, że obligacje zacznie masowo skupować Fed, a problem zadłużenia publicznego zniknie. Ceną za takie posunięcie byłaby wielka inflacja i potężna deprecjacja dolara. Monetaryzacja długu wydaje się jednak i tak bardziej dyplomatycznym rozwiązaniem niż odmowa jego zapłaty.

Boją się spadku

Narzucającym się pomysłem pozbycia się ryzyka utraty wartości przez aktywa dolarowe jest ich sprzedaż i zamiana na coś innego. Takie ruchy, a nawet sama ich zapowiedź, wywołałyby jednak gwałtowną przecenę amerykańskiego długu i waluty, co naraziłoby Chińczyków na utratę ogromnej części gromadzonych przez lata funduszy. Dlatego przygotowuje się inne scenariusze.

Bez kolejnych obligacji?

Pierwszym z nich z nich jest zaprzestanie kupowania kolejnych partii obligacji. Rzeczywiście tempo chińskich zakupów w ostatnich miesiącach znacznie spadło, choć nie stało się to na skutek świadomej decyzji. Chiński eksport spadł bowiem w marcu o 26 proc. r./r. i rezerwy przestały przyrastać. Stwierdzić, że Chińczycy rzeczywiście zaprzestali kupowania obligacji amerykańskich będzie można dopiero wtedy, gdy eksport się odbuduje i kolejne pozyskane dolary wydadzą oni na coś innego. Można jednak wątpić, czy tak się stanie. Odmowa zakupu kolejnych transz obligacji wywołałaby identyczny skutek, jak ujawnienie chęci sprzedaży dotychczas zgromadzonych aktywów dolarowych.

Terapia szokowa

Drugim pomysłem mogłoby być zatrzymanie wzrostu rezerw dewizowych. – Mamy już dość rezerw. Miejmy nadzieję, że się one ustabilizują – powiedział niedawno wiceprezes Ludowego Banku Chin. Nadzieja jednak nie wystarczy. By zapobiec napływowi dolarów, trzeba by urynkowić kurs juana. Wynikła stąd aprecjacja zmusiłaby chińską gospodarkę do realokacji zasobów na ogromną skalę. Taki szok mógłby przynieść społeczno-polityczne konsekwencje, które są na razie nie do przyjęcia przez rząd w Pekinie.

SDR zamiast dolarów

Trzecie rozwiązanie zmierzałoby do zmiany światowego systemu walutowego przy współdziałaniu z innymi państwami. Tak można rozpatrywać propozycję szefa LBC, Zhou Xiaochuana, który zaproponował zmianę światowego systemu rezerw. Miałaby ona polegać na tym, że banki centralne zamiast głównie dolarów, miałyby trzymać jednostki rozliczeniowe MFW – tak zwane SDR-y, których wartość odpowiada koszykowi walut (44 proc. USD, 34 proc. EUR, 11 proc. GBP, 11 proc. JPY). – Nic nie powstrzymuje Chin od dywersyfikacji rezerw. Mogą nawet doprowadzić je do takich proporcji, by naśladować SDR – skomentował tę propozycję Paul Krugman. – Chiny jednak posiadają tak dużo dolarów, że nie mogą ich sprzedać, nie obniżając wartości dolara i nie ponosząc straty kapitałowej. To, co zaproponował Zhou, sprowadza się do prośby, by ktoś uratował Chiny od ich własnych błędów inwestycyjnych. Tak się z pewnością nie stanie – podsumował Krugman.

Brak entuzjazmu

Nie wydaje się więc dziwne, że propozycja chińska nie spotkała się z aprobatą krajów Zachodu, a także amerykańskich sojuszników w Azji. Innym pomysłem na zreformowanie światowego sytemu walutowego byłoby zwiększenie roli juana w międzynawowej wymianie i tą drogą uzyskanie wpływu na kształt systemu rezerw banków centralnych. W tym celu podpisano ostatnio z pięcioma państwami (Indonezja, Korea Pd., Malezja, Argentyna i Białoruś) umowy swapowe, zmierzające do ominięcia rozliczania transakcji handlowych w dolarach. Jest to jednak krok w pół drogi. Trudno bowiem, by w światowym handlu istotną rolę pełniła waluta nie w pełni wymienialna.

Cicha realokacja

Czwartym pomysłem na zagospodarowanie rezerw jest ich cicha realokacja. W tym miejscu właśnie inwestorzy mogą szukać okazji do zysku. Chiny będą bowiem starać się, powoli acz systematycznie, kupować pewne aktywa, które lepiej przysłużą się ich interesom niż „utopione” w amerykańskich obligacjach dolary. Akcje amerykańskie są narażone na ryzyko kursowe i polityczne, a obligacji Chińczycy mają już nadto. Pozostają więc surowce – nie tylko ujawnione ostatnio złoto, ale także między innymi miedź i ropa naftowa.

Zręczne umowy

Bardzo sprytnym posunięciem są zawarte niedawno umowy z krajami takimi jak Rosja, Brazylia i Ekwador, które w zamian za pożyczkę dolarową zagwarantowały Chinom dostawy ropy. Taka transakcja jest de facto zakupem surowca, ale dokonanym na tyle zręcznie, że nie wzrasta w ten sposób jego bieżąca cena. Na dłuższą metę jednak te i inne zakupy będą podnosić ceny surowców. Z tego choćby powodu to, co dzieje się z chińskimi rezerwami powinno przykuwać uwagę inwestorów.

Maciej Bitner

Autor jest analitykiem Wealth Solutions

Dodaj odpowiedź

Temat postu jest wymagany. Temat postu może zawierać min. 2 znaki. Temat postu może zawierać max. 72 znaki.
Treść postu jest wymagana. Treść postu może zawierać min. 2 znaki.
Pole Autor jest wymagane. Pole Autor musi zawierać min. 2 znaki. Pole Autor musi zawierać max. 30 znaków. Pole Autor może zawierać tylko litery, cyfry oraz znaki _ i -.

Treści na Forum Bankier.pl publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją... Bankier.pl nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl art. 39 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi. Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.