Treści na Forum Bankier.pl publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją... Bankier.pl nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl art. 39 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi. Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.
Ucieczki Kwaśniewskiego
Opowieści o alkoholowych skłonnościach Kwaśniewskiego pojawiły się już na początku lat 90., jednak do czasu jego słynnego ekscesu w Charkowie w mediach i na salonach był to temat tabu. Grzegorz Induski i Dariusz Wilczak, autorzy książki „On, Kwaśniewski", opisują problemy oficerów BOR z potajemnymi wypadami, do których miał skłonność były prezydent. Do jednej z takich ucieczek doszło podczas wyjazdu do Zakopanego. BOR-owcy długo szukali prezydenta, w końcu udało im się go znaleźć na skoczni narciarskiej. Kwaśniewski zjeżdżał na tyłku po zeskoku skoczni, dobrze się przy tym bawiąc. Gorzej, że podobne wyskoki zdarzały się również wtedy, gdy prezydent przebywał w Warszawie. Towarzyszem większości z nich był Marek Siwiec, który zresztą często sam je inicjował. Ulubionym lokalem obu panów był La Boheme, a czasem wybierali się do Giocondy. Pojawienie się Kwaśniewskiego zawsze wzbudzało sensację: ludzie podchodzili do stolika, wskazywali go palcem i mówili do siebie: „Patrz, jaki do Kwaśniewskiego podobny".
Filipiny w Charkowie
Podatność Kwaśniewskiego na alkohol przysparzała mu wielu kłopotów, zwłaszcza podczas zagranicznych wyjazdów. Schemat upijania się wyglądał podobnie. Zaczynało się rano już w samolocie, kiedy Kwaśniewski wypijał jedną czy dwie whisky. Po wylądowaniu był powitalny toast – kolejna dawka alkoholu. Potem rozmowy z oficjelami przy śniadaniu lub obiedzie i kolejne toasty. Efekt bywał żałosny. – Po raz pierwszy pijanego Kwaśniewskiego widziałam w 1996 r. w Brześciu na Białorusi po spotkaniu z tamtejszym prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. Przemawiał dziwnie po rosyjsku, wziął na ręce jakieś dziecko i próbował z nim wejść do bagażnika samochodu – opowiada „Wprost" Maria Przełomiec, dziennikarka TVP, a wówczas BBC. Wtedy ani ona, ani inni dziennikarze nie zdecydowali się tego faktu ujawnić opinii publicznej. – Pomyślałam, że to wypadek przy pracy: Kwaśniewski dał się upić Łukaszence, bo nie był przygotowany na wschodnią gościnność – wspomina Przełomiec. Tej wyrozumiałości nie wykazała trzy lata później, gdy pijany Kwaśniewski zataczał się na cmentarzu polskich oficerów w Charkowie. Jako pierwsza polska dziennikarka przełamała tabu i podała informację, że podczas uroczystości żałobnych prezydent „lekko chwiał się na nogach". – Informację podaną przeze mnie powtórzyło Radio Plus, a następnie potwierdziła „Rzeczpospolita", której korespondent był świadkiem całej sytuacji – mówi Przełomiec. Jednak TVN materiał o pijanym Kwaśniewskim wyemitowała dopiero dwa dni później, a telewizja publiczna nie opublikowała go wcale.
Nieoficjalnie wiadomo, że powodem niedyspozycji Kwaśniewskiego w Charkowie była whisky wypita przez niego w samolocie z ówczesnym biskupem polowym Leszkiem Sławojem Głódziem. O ile jednak hierarcha potrafił pić z umiarem, o tyle prezydent był coraz bardziej niedysponowany. Mimo perswazji Marka Siwca nalewał sobie kolejne szklanki alkoholu. – Byłem wtedy w Charkowie i czułem się zażenowany – opowiada Leszek Miller, wówczas szef klubu SLD. – Gdy patrzyłem na twarze rodzin ofiar katyńskich, było mi po prostu wstyd.
Według najbliższego otoczenia Kwaśniewskiego, jego ulubionym alkoholem jest whisky, szczególnie Chivas Regal. On i Marek Siwiec gustowali w co najmniej dwunastoletnich trunkach. Były prezydent nie odmawia też wódki Finlandia i Absolut. – Kiedy przyjeżdżałem do Pałacu Namiestnikowskiego, zawsze częstował mnie szklaneczką whisky. Sam często pił czystą, której nie popijał – mówi jeden z byłych lewicowych premierów. Z kolei jeden z dziennikarzy sportowych zapamiętał sportową imprezę, podczas której Kwaśniewski grubo przesadził. – Nie wiem, czy było to na AWF, czy gdzieś nad Wisłą. Paliliśmy ognisko, były kiełbaski i wódeczka. Pamiętam, że koledzy zabierali go śpiącego – opowiada.
Wiele wskazuje na to, że o ile w czasie swojej prezydentury Kwaśniewski po prostu lubił wypić, o tyle teraz może mieć z alkoholem realny problem. – Miałem możliwość konsumować z nim alkohol, ale nie potrafię zrozumieć sytuacji, w której w pełni świadomy, powszechnie znany polityk występuje publicznie w „stanie wskazującym" – dziwi się w rozmowie z „Wprost" Józef Oleksy. Były premier wierzy jednak, że Kwaśniewski nie jest alkoholikiem, a zachowanie na konwencji w Szczecinie tłumaczy otwartością towarzyską byłej głowy państwa. – Jednak świadomość osobistej popularności powinna, tak jak szlachectwo, zobowiązywać, a nie służyć luzowaniu zasad – dodaje Oleksy. Z kolei Leszek Miller tłumaczy, że były prezydent ma po prostu słabą głowę. I zapewnia, że z byłym prezydentem nie pijał w obawie przed bolesnym skutkami alkoholu następnego dnia.
Słabnącą kondycję Aleksandra Kwaśniewskiego zauważa specjalistka od uzależnień psychiatra dr Ewa Sisicka z warszawskiej Akademii Medycznej. – Już w trakcie debaty z Jarosławem Kaczyńskim był w słabszej formie. Sprawiał wrażenie nieświeżego, wyraźnie brakowało mu błyskotliwości. A przecież kiedyś świetnie mówił. Rzucało się w oczy, że to samotny człowiek – mówi „Wprost" dr Sisicka. Zaznacza, że jako lekarz nie może autorytatywnie stwierdzić, czy prezydent ma problem alkoholowy. – Sama obserwacja w telewizji do takiej diagnozy nie wystarcza – wyjaśnia. Przyznaje, że Kwaśniewski jest ostatnio niezborny, rozwlekły, brakuje mu słów, a takie sytuacje po alkoholu występują. – Ale zaburzenia te mogą też występować w innych sytuacjach – zastrzega Sisicka. Nie kryje jednak, że Kwaśniewski znajduje się w grupie podwyższonego alkoholowego ryzyka. – To człowiek, który przez dziesięć lat miał wszystko. Kiedy skończył prezydenturę, nagle to się skończyło – mówi dr Sisicka.