fluk_spekulant

Powiem szczerze - wpadłem tu po sowitą dywidendę, ale... Zacząłem węszyć po necie i dochodzę do wniosku, że tu może być trochę grubiej i warto toto potrzymać. Oto dlaczego się to opyla wg mnie.

O samej IRL:
link 

Litewska Inter Rao Lietuva (choć powiązana z moskiewskim odpowiednikiem) ma sobie spółeczkę zależną Inter Rao Lietuva Polska. Ta w 2014 r. otrzymała koncesję na obrót energią elektryczną. Z samej strony internetowej tejże wynika, że ...Po uruchomieniu nowych połączeń LitPol 1 i 2, w średniej i długiej perspektywie IRL Polska zamierza rozwijać usługi związane z importem i eksportem energii elektrycznej. W perspektywie długofalowej spółka planuje rozszerzyć portfolio usług o dostawy energii elektrycznej dla odbiorców końcowych.

I teraz. W grudniu 2015 r. uruchomiono LitPolLink. Pierwsza myśl: ale przecież to zwiększy niezależność energetyczną państwa nadbałtyckich, do tego kabel do Szwecji. Fajnie, ale nie do końca.

Stąd też dopiero w maju 2008 r., w Warszawie, powołano polsko-litewską spółkę Litpol Link, która miała za zadanie zbudować ten most. Koszt inwestycji obliczono wówczas na 700 mln euro, ale większość miała pochodzić z unijnych programów. Budowa miała potrwać cztery lata i była ściśle związana z drugą inwestycją: budową nowej elektrowni jądrowej w Ignalinie na Litwie. Bracia Litwini zobowiązali się bowiem, wstępując do UE, zamknąć starą w 2009 roku.

Koszty likwidacji – jak oceniają specjaliści – sięgają nawet kilku miliardów dolarów. Tylko zamknięcie w 2004 roku jednego z dwóch pracujących reaktorów (po 1500 megawatów każdy) kosztowało 2,5 mld USD. Cały zaś majątek elektrowni ocenia się na 15 mld dolarów.
Elektrownię zbudowano w 1983 roku według radzieckiej technologii. Zaspokajała w 80 procentach potrzeby kraju i umożliwiała eksport aż 5 mld kWh rocznie. W dodatku był tu produkowany najtańszy prąd w Europie. Już w 1997 roku elektrownia przeszła gruntowną modernizację, która kosztowała Litwinów kilka mld dolarów. Jeszcze przed wejściem Litwy do UE, litewskie władze przekonywały, że wystarczy wymienić kanały paliwowe reaktorów, by przedłużyć ich żywot o kolejnych 15 lat. Zgody Brukseli na to nie było.
Nieco później upadł pomysł zbudowania nowej atomowej. Główny powód – to koszty inwestycji. Ościenne państwa (Łotwa, Estonia, Polska) mimo całej politycznej retoryki, nie wyłożyły ani centa na ten projekt.

Litwa stała się, zatem importerem energii elektrycznej. Co prawda jej konwencjonalne elektrownie (na gaz oraz wodne) są w stanie zaspokoić potrzeby energetyczne kraju, ale produkują drogi prąd. Stąd też Litwa importuje prąd głównie z Rosji oraz ze Skandynawii. Rosjanie sprzedają tanio, a Skandynawski prąd, co prawda też jest tani, ale tylko wtedy, gdy pada tam deszcz, bo produkowany jest przez hydroelektrownie.

...

Jeszcze tańszy prąd mają, Rosjanie. Sprzedają go już Litwinom, a niewykluczone, że zbudowanym za unijne i polsko – litewskie pieniądze „mostem” do nas też popłynie rosyjska energia elektryczna. Wszak linia energetyczna nie może stać pusta.

W Polsce działa już spółka IRL Polska (należąca do rosyjskiej grupy Inter Rao), która ma stosowne pozwolenia  i zamierza handlować energią z obwodu kaliningradzkiego. Co prawda tam też przyhamowano budowę elektrowni atomowej, ale nie zatrzymano inwestycji. Poza tym w obwodzie są elektrownie gazowe i węglowe. Rosyjski prąd może też płynąć do nas przez Białoruś i Litwę - nowym „mostem” właśnie. Poza tym, Rosjanie budują na Białorusi elektrownię atomową.
- Powyższy scenariusz może okazać się niezwykle niebezpieczny dla naszego kraju, starającego się uniezależniać od rosyjskich źródeł energii. Niestety jest on bardzo prawdopodobny w przypadku rugowania węgla z polskiego miksu energetycznego (w związku z koniecznością 30% redukcji emisji CO2 względem 1990 r. na co przystała premier Ewa Kopacz podczas niedawnego szczytu klimatycznego UE), fiaska budowy elektrowni atomowej i znacznego wzrostu udziału OZE w ogóle produkowanej nad Wisłą energii. W takim wypadku import energii z siłowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim może okazać się niezwykle atrakcyjny, tym bardziej że struktura mocy wytwórczych Niemiec i Szwecji, a więc krajów, z których Polska importuje obecnie najwięcej energii, nie gwarantuje pewności dostaw. Miks energetyczny Berlina jest już bowiem całkowicie zdominowany przez OZE, a w przypadku Sztokholmu stanowi około 30 proc. całokształtu. Niemieckie i szwedzkie moce eksportowe są więc zależne od warunków atmosferycznych (wietrzność, nasłonecznienie, poziom wód w rzekach napędzających hydroelektrownie) i polski przemysł będzie musiał brać to pod uwagę – ostrzega Piotr Maciążek z portalu defence24.pl.
link 

oraz

Most energetyczny niesie ze sobą wiele niewątpliwych korzyści, ale trzeba mieć  również świadomość niebezpieczeństw, które wiążą się z jego komercyjnym charakterem. Po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie (zaspokajającej ok. 80% krajowego zapotrzebowania) Litwa stała się importerem energii elektrycznej, a tamtejszy rynek został mocno zinfiltrowany przez Rosjan. Według Artūrasa Vilimasa, prezesa LitPol Link, w chwili obecnej odpowiadają oni za ok. 30% zewnętrznych dostaw. Nie jest również tajemnicą, że Inter RAO Lietuva (oddział rosyjskiego Inter RAO) nawiązał nad Niemnem bardzo mocne kontakty biznesowe, które w pewnej perspektywie czasowej mogą ułatwić dostęp do nowo powstałej infrastruktury. Niemal dokładnie trzy tygodnie temu w Krynicy, prezes URE przestrzegał przed energetycznym neokolonializmem, tj. sytuacją w której „bezrefleksyjna” rozbudowa połączeń transgranicznych doprowadzi do zbyt dużego udziału importowanej energii w krajowym bilansie - szkodząc rodzimym wytwórcom i de facto osłabiając niezależność energetyczną naszego kraju. Słowa Macieja Bando potwierdzają dane PSE za rok 2014 - po raz pierwszy w historii III RP zużycie prądu było większe od jego produkcji - która nota bene spadła o 5%. Ujmując rzecz nieco bardziej obrazowo - z punktu widzenia wielu odbiorców bardziej opłacalnym stał się import tańszej energii np. z Niemiec, czy Szwecji, aniżeli korzystanie z usług krajowych elektrowni.
link 

i polecam jeszcze ciekawy komentarz: Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, a te są takie, że litpol link w chwili uruchomienia i przez kilka najbliższych lat nie będzie w stanie pracować w kierunku Polska->Litwa, a jedynie Litwa->Polska. Litwini, a raczej Rosjanie zafundowali sobie z polskich pieniędzy autostradę eksportową na zachód dla energii z Białorusi, a pośrednio z Rosji. W tym samym czasie została uwalona inwestycja w tysiącmegawatową elektrownię w Ostrołęce, mogącą skomplikować eksploatację Litpollinku. Litwa chce być hubem energetycznym, informacje o planach są dostępne w litewskim internecie. Proponuję aktywnym poszukać ile Litwini chcą eksportować tą nową linią na pierwszym i drugim etapie i jakie kwoty przeznaczyli na "promocję" tej inwestycji. Niestety nie informują , kto ile wziął.

A co Wy o tym sądzicie?

Dodaj odpowiedź

Temat postu jest wymagany. Temat postu może zawierać min. 2 znaki. Temat postu może zawierać max. 72 znaki.
Treść postu jest wymagana. Treść postu może zawierać min. 2 znaki.
Pole Autor jest wymagane. Pole Autor musi zawierać min. 2 znaki. Pole Autor musi zawierać max. 30 znaków. Pole Autor może zawierać tylko litery, cyfry oraz znaki _ i -.

Treści na Forum Bankier.pl publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją... Bankier.pl nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl art. 39 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi. Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.