Treści na Forum Bankier.pl publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją... Bankier.pl nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl art. 39 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi. Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.
Wrocław
Świat
Biznes
Sport
Meteo
Ciekawostki
Kultura i Styl
Tech
Więcej
drukuj
08 lipca 2014, 19:30
Klienci Ganta z kredytami, bez mieszkań. "Wszyscy wszystko ukrywają"
Klienci Ganta z kredytami, bez mieszkań. "Wszyscy wszystko ukrywają"
Foto: M. Skrobotowicz, D. Rudnicki / TVN24 Wrocław | Video: M. Skrobotowicz / TVN24 Wrocław
Wrocławianie zostali z kredytami
Wrocławski deweloper Gant jest bankrutem, ale firma nie może ogłosić likwidacji, bo w kasie spółki brak środków na jej przeprowadzenie. Klienci, którzy od lat czekają na mieszkania, opowiadają, że są zbywani i zdezorientowani.
W poniedziałek wrocławski sąd ogłosił, że firma Gant Development, jeden z trzech największych polskich deweloperów, powinna ulec likwidacji. Jednocześnie umorzył sprawę upadłościową, bo jak tłumaczył sędzia, "w kasie spółki nie ma środków nawet na przeprowadzenie likwidacji".
Klienci dewelopera mówią w rozmowie z TVN24, że czują się bezradni i zdezorientowani.
"Chodziłam, krzyczałam i prosiłam"
Deweloper nie ma pieniędzy nawet na likwidację, więc działa dalej. Co z klientami Ganta?
Gant nadal...
czytaj dalej »
Pani Ewelina wraz z mężem znalazła swoje wymarzone mieszkanie pod koniec 2012 roku. Od banku dostała 53 tys. złotych kredytu, kolejne 10 tys. wyłożyła z własnej kieszeni na pokrycie kosztów związanych z udzieleniem kredytu, jego ubezpieczeniem i pokryciem kosztów aktu notarialnego.
Dziś mieszkania nie ma, a pozostał niesmak i spłacanie zaciągniętego kredytu.
- Przedstawiciel Ganta cały czas zapewniał nas, że wszystko jest w porządku, a prace przebiegają w terminie - wspomina pani Ewelina. Jak mówi, gdy po kilku miesiącach okazało się, że na budowie nic się nie dzieje, deweloper tłumaczył się koniecznością ukończenia innej inwestycji. - Cały czas zbywali ludzi, chciałam rozwiązać umowę, ale oni zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Chodziłam, krzyczałam, prosiłam, ale wszystko na nic - denerwuje się kobieta.
I dodaje, że w czwartek ma zaplanowane rozwiązanie umowy u notariusza.
- Zobaczymy, co będzie. Na razie jest oczekiwanie i niepewność. Mam nadzieję, że zwrócą te pieniądze - kwituje pani Ewelina.
Utopił oszczędności
W podobnej sytuacji znalazł się Mariusz Grzejdak. Mężczyzna marzył o własnych czterech kątach w stolicy Dolnego Śląska. 2 lata temu wpłacił swoje oszczędności na konto jednej ze spółek należących do grupy Gant Development. Teraz nie wie, kto za firmę odpowiada, ani kto może zwrócić zainwestowane pieniądze.
– Chciałem kupić mieszkanie, wpłaciłem zaliczkę w wysokości ok. 40 tys. złotych i do tej pory czekam na jakiekolwiek rozwiązanie sytuacji. Nie dostałem ani mieszkania, ani zwrotu pieniędzy – żali się pan Mariusz. Dodaje, że nikt nie przypuszczał, że sprawy mogą się tak potoczyć.
Mężczyzna czeka na mieszkanie już parę lat
Wideo: D. Rudnicki/TVN24 Wrocław
Mężczyzna czeka na mieszkanie już parę lat
"Sytuacja skandaliczna"
Na razie do mieszkania przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu mężczyzna wprowadzić się nie może. Budynek stoi, ale jest w stanie surowym. Nikt nie jest też w stanie poinformować klientów kiedy budowa się zakończy, a przeprowadzka będzie możliwa.
- Nie wiem, jak to się dalej potoczy. Ma tu wpaść syndyk, a wszyscy wszystko ukrywają. To sytuacja skandaliczna, musi się tym zająć prokuratura - grzmi niedoszły lokator.
"Spółka zombie", którą da się uratować?
Prawnicy są dla Ganta bezlitośni. Bartosz Sierakowski, radca prawny na antenie TVN24 Biznes i Świat nazwał wrocławską firmę "spółką zombie".
- Ona istnieje, ale nie ma żadnego majątku, nie ma niczego na rachunkach bankowych. Prawdopodobnie zarząd za chwilę złoży rezygnację, żeby nie ponosić żadnej odpowiedzialności i będziemy mieli do czynienia ze specyficznym rozkładającym się tworem, z którego będą musieli zaspokoić się wierzyciele - powiedział Sierakowski.
Jego słowa potwierdza wiceprezes zarządu spółki.
– Środki wykazywane jako długi to około 350 mln złotych w samej spółce Gant, ale na koncie spółki w poniedziałek dostępne było 40 tys. złotych. Te 350 mln złotych zostało gdzieś przelane – stwierdza Ireneusz Radaczyński, wiceprezes zarządu Gant Development.